Obniżenie ciśnienia krwi cz. II
I rzeczywiście – mam pacjentów, którzy mimo że są świadomi tego, jak niszcząco działa wysokie ciśnienie tętnicze krwi, robią niemal wszystko, by uniknąć stałego zażywania leków. A oto i przykład. Roger V., długoletni pracownik uniwersytecki z Chicago, korzystał z moich porad lekarskich. Kiedyś zadzwonił do mnie w sprawie teścia, Jake 'a. Jake właśnie po wielu latach pracy w zawodzie inżyniera przeszedł na emeryturę. Był to weteran drugiej wojny światowej, dumny z tego, że dotychczas nigdy nie korzystał z pomocy lekarskiej, literalnie – jeszcze nigdy nie leczył się na nic. W czasie rutynowych badań przed przejściem na emeryturę po raz pierwszy spotkał się z lekarzem w gabinecie od czasów zakończenia służby wojskowej, czyli od końca 1946 roku. Jake poinformował zięcia, że lekarz powiedział mu, iż ma nieco za wysokie ciśnienie – 160/90. Trudno przyznać, niezależnie do jakich standardów się odwołamy, że jest to „tylko nieco” podwyższone ciśnienie. Jednakże Jake wciąż odmawiał rozpoczęcia jakiejkolwiek kuracji, więcej – nie zgadzał się nawet na ponowną wizytę u lekarza.
Jake i Sara, jego żona, nabyli przyczepę kempingową. Przez trzy lata uprawiali caravaning, chodzili do muzeów, uczestniczyli w wydarzeniach kulturalnych, podróżowali po całym kraju ciesząc się życiem. Po czterdziestu latach wytężonej pracy wreszcie mogli bez przeszkód korzystać z jej owoców. Jake mówił, że ma „wspaniałe życie”. Powiedział kiedyś Rogerowi i swojej córce, Joyce (żonie Rogera): „Nie przejmujcie się tak moim ciśnieniem. Teraz, kiedy nie pracuję, nie mam też żadnych stresów. Ono mi się obniży”.